25naruxsasu's avatar

25naruxsasu

Verte
136 Watchers107 Deviations
23.9K
Pageviews

Daiki.

8 min read


-Co? –Zapytałem ponownie odrywając głowę znad biurka. Mój współlokator powtórzył ponownie ostatnie zdanie, które wydało się mi tak niewyraźne. Znowu nie wiedziałem, co do mnie mówi, co próbuje z siebie wydusić. Mruknąłem coś w odpowiedzi do niego niewyraźnie, aby odczytał to sobie jak chce. Ignorując już dalej rudego chłopaka powróciłem do poprzedniej pozycji. Wziąłem długopis, który wypadł mi z dłoni jakiś czas temu i zacząłem dalej pisać w swoim zeszycie.

„Nienawidzę ich. Nienawidzę każdego! Niech dadzą już mi święty spokój..! Czemu ciągle ktoś coś ode mnie chce?! Czemu nie mogę żyć własnym życiem? Czemu są te cholerne zakazy i nakazy?! Co kogo obchodzę ja? Niech zginą! Niech wszystkich szlag trafi! Mam dość tego! Mam dość udawania, że wszystko gra, że jest dobrze! Niech ktoś mnie zabije, bo sam nie mam do tego odwagi. Przecież w życiu nie ma nic pięknego, po co miałbym żyć dalej?! Ciągle o nim myślę, chociaż on już kogoś ma. Chociaż to już przeszłość. Ale pamiętam. Pamiętam nadal, gdy pierwszy raz mnie pocałował, gdy się zapierałem, że go nie kocham ze strachu przed utratą go. Gdy prosił abym codziennie mu mówił, że go kocham. Gdy mi się to udawało. Ale jak zawsze zniszczyłem wszystko. Mam pecha, cholernego pecha. Wziąłem zbyt do siebie jego słowa. –Gdy spodoba mi się jakaś to cię zostawię. Nadal chcesz ze mną być? –Czemu się zgodziłem, gdy tak powiedział? Czemu dałem mu kolejną szansę, gdy mnie zdradził na moich oczach? Byłem taki głupi. Powinienem go zostawić wcześniej, ale te zdania tak tkwiły w głowie. Tak nie dały mi oddychać. Tak bardzo mnie bolały. Ale nikt nie może o tym wiedzieć. Nikt. Nikt nie może poznać prawdziwego mnie. Nikogo przecież tak naprawdę nigdy nie obchodziłem.. Nawet moi rodzice mnie nie chcieli. Znowu zeszło na jego temat. Coś jest ze mną nie tak… Najbardziej, czego się teraz boję. To czy będę kiedykolwiek w stanie powiedzieć komuś, że go kocham. Boję się tych słów. A z drugiej strony jak idiota tego tak bardzo potrzebuję. Aby ktoś mnie ogrzał swoimi ramionami…"

Zamknąłem spokojnie zeszyt z czerwoną okładką, na którym były narysowane różne postacie z mang. Odchyliłem się na krześle do tyłu patrząc na sufit, zwisała z niego żarówka na białym kablu, wyglądała dość śmiesznie. Odchyliłem się bardziej do tyłu trzymając się czubkami palców stóp oraz tylnymi dwiema nogami krzesła dywanu.
-Daiki uważaj! –Krzyknął nagle rudy chłopak w moją stronę zrywając się ze swojego (dolnego) łóżka. Za późno, zanim zdążyłem się zorientować opadłem na podłogę z dość głośnym hukiem. Pierwsze, co usłyszałem to zmartwiony głos współlokatora, który ze łzami w oczach próbował mnie usilnie podnieść.
-Nic mi nie jest, Matt… -Powiedziałem w końcu patrząc na niego.
Trzymał mnie za nadgarstki i zdążył przeciągnąć pod same drzwi. Na moje szczęście ich nie otworzył. Wstałem i zacząłem masować tył głowy.
-Ale słyszałem jak coś chrupnęło! –Krzyknął nagle w moją stronę.
Chwilę… Chrupnęło?! Co on myśli, że niby co ja mam w głowie?!
-To nic, nawet nie boli. –Skłamałem. Nie chciałem po prostu wdawać się z nim w dłuższą rozmowę. Co on we mnie widział? Chyba byłem jedyną osobą z całego sierocińca, z którą tyle gadał. A raczej, do której gadał. Zerknąłem na brudne i porysowane lusterko, które powiesiłem sobie nad biurkiem, tuż pod naścienną półką. Poprawiłem swoją spinkę w kształcie krokodylka po lewej stronie. Trochę wkurzały mnie moje włosy. Z tyłu krótsze, a po bokach przed uszami dłuższe. No i jeszcze ta niesforna grzywka. Zawsze musi mi wpadać w oczy. Może to i w sumie lepiej…? Są zielone, ale też takie bez wyrazu… Tak mi się przynajmniej zdaje.
Przed kolejnym zasypem pytań od swojego współlokatora postanowiłem się ulotnić. Wziąłem szybko swój czerwony zeszyt z długopisem i wyszedłem z pokoju.
Poczułem po raz kolejny to samo. Mocne uderzenie w głowę, no tym razem przód. Z rąk wypadło mi wszystko, co przed chwilą wziąłem. Otworzyłem oczy patrząc na zaczerwieniony nos, który wpadłem. Chłopak w czarnych włosach nie był widocznie zadowolony. Nie patrząc w dół chwyciłem zeszyt i coś przypominające długopis. Ukłoniłem się lekko, po czym uchyliłem usta w celu przeproszenia poszkodowanego, ale zamiast tego spanikowałem i ulotniłem się czym prędzej. Jestem taki beznadziejny! Czułem jak wypieki palą moje policzki, zachowałem się jak idiota, nie licząc tego, że pierwszy raz tu widzę tego chłopaka..
Moja słaba kondycja dała o sobie znać, gdy dobiegłem za sklepik na terenie mojego więzienia. Jak ja to lubię określać. Obsunąłem się po ścianie, na której widać było przeróżne graffiti w dół. Łapiąc oddech przetarłem czoło i dopiero wtedy odkryłem, że zamiast trzymać swojego długopisu mam szczoteczkę do zębów, a na kolanach nie ma pobazgranego w moje rysunki zeszytu tylko jakiś zielony, przejrzałem go, lecz był czysty i to dosłownie. Białe kartki mieniły się pustką. Już chciałem coś na nich narysować… Tak, tak szczoteczką do zębów. Lecz uświadomiłem sobie dwie rzeczy. Przede wszystkim, tym nie da się rysować! A po drugie on ma mój pamiętnik! Czy jak to inaczej mógłbym nazwać.. Zerwałem się jak poparzony i powróciłem na 'miejsce zbrodni', gdzie już nikogo nie było. W pokoju naprzeciwko nie zastałem nikogo poza Nicolas'em, który miał głęboko gdzieś miejsce pobytu swojego nowego współlokatora.
Zacząłem przeszukiwać każde piętro po kolei. Nie wchodziłem do budynku obok, gdzie była szkoła, w końcu dziś jest i tak zamknięta. W pralni zastałem Look'a, zerknąłem zrezygnowany na korytarzu przez okno i wtedy mnie oświeciło. Dach!
Jedyne miejsce, gdzie jeszcze nie sprawdziłem i w którym sam lubię spędzać czas.
Nie myliłem się, gdy dostałem się na górę brunet był głęboko zaczytany w moje bazgroły. Poczułem jak strach ogarnia moje całe ciało, przechodzi je mocny i niemiły dreszcz. Zrobiło mi się gorąco, a oczy skupiły się panicznie na czerwonym zeszycie. Szybko zerwałem się rzucając w niego szczoteczką. Złapałem swój zeszyt ciągnąc go w swoją stronę.
-Nie czytaj! –Krzyknąłem przerażony, chociaż i tak doskonale wiedziałem, że chłopak przeczytał już całą zawartość. Nie puszczał. –Oddawaj! To moje! –Zacisnąłem oczy i pociągnąłem mocniej, przez co w jednej chwili zamiast wyrwać mój zeszyt zostałem przygnieciony przez niego i przez nowego chłopaka.
-Złaź ze mnie złodzieju! –Pisnąłem czerwieniąc się lekko.
-Spokojnie! –Powiedział w końcu brunet unosząc się nieco. Wtedy dostrzegłem jego piękne niebieskie tęczówki, takie duże. Od jego twarzy biło ciepło, a oddech był nierówny. Poczułem jak moja cała twarz pochłania się w czerwieni łącznie z uszami. Był za blisko! Chwila! Skoro to przeczytał, to wie, że miałem kiedyś chłopaka! Cały mój świat zawirował, z tego wszystkiego przestałem oddychać, chociaż po prawdzie mogło to być spowodowane przez przygniecenie moich płuc. Niech zejdzie, szybko.. Co robić? Czemu ja w ogóle mam TAKIE myśli?! W sumie jest przystojny.. Nawet bardzo.. Nie! Co ja wyprawiam..? Powinienem go zrzucić z siebie i opieprzyć, a nie… Zakręciło mi się w głowie, przygryzłem nerwowo dolną wargę jak zawsze. Nagle usłyszałem swoje szybkie bicie serca i oddech. Z początku cichy, potem coraz szybszy i głośniejszy. Niech już zejdzie! Ile on tak już leży? Ale mógłby też tak zostać.. Jest ciepły.. Nie! Cholera!


Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Featured

Daiki. by 25naruxsasu, journal